Zrobiło się u mnie kwiatowo, bo w parę dni temu wrzuciłam na bloga makeup inspirowany goryczką wąskolistną dla akcji u Malwiny (który przy okazji radośnie Wam wyznam, że został uznany przez autorkę za najlepszy w pierwszej turze!!! :-)), a teraz w ramach projektu u Gosi wykonałam makijaż inspirowany kwiatami tropikalnymi. Jak wiadomo, przyroda z ciepłych krajów jest bajecznie kolorowa. Kocham takie mocne, nasycone, ostre barwy w zestawieniu kilku naraz, więc malowało mi się niezwykle przyjemnie! :-) A oto moja inspiracja:


Szukałam rośliny, która połączy ze sobą wiele różnych, cudownych kolorów. Ta spełniła moje oczekiwania, ponieważ jest tu biel, żółć przechodząca w pomarańcz i odcienie różu przenikające w fiolet. Ja jeszcze dołożyłam akcent zieleni, ponieważ natura rodem z tropików niewątpliwie także jest zielona. :-)


Kosmetyki: cienie z palety Sephora, cienie Mariza (Oranżada), sztuczne rzęsy Donegal, mascara Classics 3D Lash Defined, bronzer i róż z palety Sephora, błyszczyk AVON Idealny Pocałunek Succulent Fuchsia, Duraline

Na dziś jeszcze mam dla Was recenzję błyszczyka marki AVON z serii "Idealny pocałunek". Jako, że jestem fanką mocnych kolorków, wybrałam fuksjowy Succulent Fuchsia. :-)


Dotychczas miałam jakieś "szczęście" kupić okropny, błyszczykowy bubel tej marki, ale planuję Wam przybliżyć w przyszłości tamten niewypał. Trochę więc sceptycznie podeszłam do tej ówczesnej nowinki, ale postanowiłam spróbować, ponieważ miałam wcześniej przyjemność przetestować trzy szminki z tej samej linii i okazały się być prawdziwą perełką w AVON-ie. :-)

Moje pierwsze wrażenie - no cóż, nie podoba mi się ta zakrętka, zupełnie nie wiem, co mi to ma przypominać... Co dalej? No to odkręcam: 

  
Genialny aplikator, który nabiera odpowiednią ilość kosmetyku z obu stron - jedną maluję dolną wargę, drugą górną, toteż malowanie ust nie zabiera dużo czasu. ;-) Pachnie nienachalnie i przyjemnie. Konsystencja błyszczyka jest powiedziałabym lekko żelowa, dlatego trzyma się na ustach dobrych parę godzin. Jeśli nic nie jem, to zupełnie nie myślę o ewentualnych poprawkach, bo wiem, że moje wargi są w porządeczku. ;-) Nie zbiera się w załamaniach i pielęgnuje usta. Mogę przyczepić się nieco do smaku, który jest bardzo chemiczny, notabene przypomina mi czasy wczesnonastoletnie, kiedy pod koniec szkoły podstawowej kupowało się czasopisma z błyszczykami no name w gratisie i właśnie one tak smakowały. De facto nie przeszkadza mi ta maleńka wada, ponieważ smak wyczuwalny jest przez zaledwie chwileczkę po aplikacji, później ulatnia się. Kolejnym plusem jest to, że intensywność koloru możemy sobie dawkować - jedna warstwa nadaje fajny koloryt wargom, a kolejne pociągnięcia błyszczyka nadają barwie intensywności. Czasem lubię całkiem pokryć usta trzema warstwami. 

Cenowo błyszczyk za tak moje duże zadowolenie wypada bardzo przyzwoicie. Obecnie w katalogu można go dostać za 13.99, a pewnie za jakiś czas będą na niego promocje. Mam ochotę jeszcze sobie inne odcienie pokupić.