Mam teraz taki szalony czas! Jeszcze dobrze nie otrząsnęłam się po pierwszym zjeździe, a tymczasem jutro znów wyruszam do Krakowa. Dobrze, że kolejny weekend będę mieć spokojniejszy. :-) Aczkolwiek - nie licząc podróży i takiej w gruncie rzeczy "samotności" w wielkim mieście - nie mogę się doczekać najbliższych zajęć w szkole. Wiedza jaką nam przekazują jest bezcenna i nieraz pewnie Wam coś ciekawego podpowiem odnośnie makijażu. Dlatego wybaczcie małe zaniedbanie bloga w stosunku do wcześniejszej częstotliwości dodawania nowości - będę malować wówczas, gdy znajdę na to czas. Ale obiecuję, dam z siebie wszystko, byście jednak nie zapomnieli o mnie. :-) Dziś poczułam kaprys na coś wieczorowego i w miarę klasycznego. Oczęta w stonowanych barwach, zaś pomadka to moja nowa miłość. To znaczy, szminki Sleek dawno podbiły moje serce, ale ta koralowa czerwień o zupełnie matowym wykończeniu szczególnie chwyciła mnie za serce i absolutnie nie chce puścić! No to musiałam Wam ją pokazać... Standardowo proszę o gesty uznania na MakeupGeek: klik ;-).

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, paleta Sleek Acid, paleta Sleek Sunset, paleta Sleek Snapshots, kredka Sephora, kajal Hashmi, eyeliner Pierre Rene Erfect Liner Super Stay, rzęsy Top Choice, mascara Pierre Rene Hi-Tech, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz Technic High Lights, szminka Sleek True Color Lipstick (Papaya Punch)

Jakie są Wasze ulubione formy korektorów? Dla fanek płynnej wersji tego kosmetyku mam fajną propozycję marki Oriflame - Studio Artist Concealer.
 
 
Opakowanie zostało zaprojektowane w myśl minimalistyczną, zatem wyglądem nie odbiega od kosmetyków profesjonalnych. Najważniejsze informacje znajdują się na tylnej części tubki, a informacje odnośnie składu umieszczono na kartoniku. Dziesięć mililitrów Studio Artist Concealer maksymalnie posłuży Wam rok, ponieważ tyle jest przydatny od chwili otwarcia.

 
Wiele z Was zwraca uwagę na zapach, dlatego tym dziewczynom spieszę z informacją, iż korektor został wzbogacony o bardzo delikatny, przyjemny, pudrowy aromat. Występuje w trzech wariantach kolorystycznych; ja posiadam Light, ten najjaśniejszy. Dla mojej skóry jest odpowiedni, ponieważ nieco bledszy niż odcień posiadanej przeze mnie cery. Dodatkowo zatem doskonale sprawdza się przy rozjaśnianiu okolic oczu (i tu: nie wchodzi i nie zbiera się w załamania skóry). Uwielbiam go też stosować do modelowania twarzy na partie potrzebujące rozjaśnienia, niektóre z nich czasem lubię dodatkowo zaakcentować rozświetlaczem. Stojąc przy kwestii konturowania muszę zaznaczyć, że bardzo fajnie sprawdzi się u osób z przetłuszczającą się strefą T, którym niewskazany jest "zapasowy" błysk, jaki zapewnia typowy highlighter. Jeśli borykacie się z problemem małych przebarwień, to Studio Artist Concealer spokojnie da sobie z nimi radę. Jak widzicie, jest to produkt wielozadaniowy! :-)


Aby móc kupować kosmetyki Oriflame nie potrzebujecie konsultantek! Możecie kupować kosmetyki Oriflame taniej o 23% niż w katalogu rejestrując się w e-sklepie Oriflame. Zarejestrować można się na stronie www.ori-team.pl
Kochani, właśnie przebywam w Krakowie. Pewnie zauważyliście, że nie piszę zbytnio na blogu o swoim życiu, ale to, po co tam się zjawiłam, ma związek z moją pasją. Otóż oficjalnie mogę powiedzieć, iż pojechałam do dawnej stolicy Polski w celu edukacji - właśnie rozpoczęłam naukę w szkole FAM, gdzie będę się kształcić w kierunku wizażysty i charakteryzatora. Wybrałam system zaoczny, dlatego przez dwa weekendy w miesiącu będę 250 km od domu. :-) Ale nawet "na rozjazdach" pamiętam o Was, więc wcześniej przygotowałam nowy makijaż. Zachciało mi się kolorków, więc są. A co! Trzeba przeciwstawić się chłodnej aurze! :-) Jeśli zgadzacie się ze mną, poproszę o serduszka na Makeup Geek. :-)

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, paleta Sleek Acid, paleta Sleek Snapshots, cień MIYO Single Eyeshadow (Bubblegum), eyeliner Rimmel Gel Eyeliner, kajal Hashmi, rzęsy Top Choice, mascara Pierre Rene Hi-Tech, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz Technic High Lights, szminka Pierre Rene Hydra Elegance (Nude Velvet), błyszczyk Pierre Rene Chic Gloss (Melody Brown)

Jak zapewne wiecie, niedawno miałam przyjemność brać udział w szkoleniu marki Pierre Rene w Jarosławiu, podczas którego m.in. zostały zaprezentowane nam nowości firmy. Wśród nich jest linia Chic, a ja chcę Wam opowiedzieć o wyjątkowym błyszczyku z tej eleganckiej serii.


Jak już wspomniałam, seria Chic, obejmująca - oprócz gamy błyszczyków - również kolekcję czterdziestu ośmiu pojedynczych cieni, powstała z potrzeby zaoferowania klientkom czegoś eleganckiego. Dlatego już po samym opakowaniu widać, że mamy do czynienia z szykownymi kosmetykami (ale w zaskakująco dobrej cenie). Jednocześnie zadbano o solidność wykonania, więc nie obawiam się przypadkowych zderzeń glossa z podłogą. Zamknięcie szczelnie chroni kosmetyk przed czynnikami zewnętrznymi.


W porównaniu z poprzednimi błyszczykowymi wyrobami Pierre Rene, buteleczka jest zgrabniejsza, mniejsza, poręczniejsza. Mi taka zmiana pasuje! Kosmetyk jest ważny przez rok od otwarcia, więc na pewno nie będzie problemów z zużyciem na czas.


Co nietrudno było zauważyć na poprzednim zdjęciu, posiadam błyszczyk z numerkiem 27, tj. Melody Brown. Taki jasny beżyk ze srebrnymi drobinkami, na skórze praktycznie przezroczysty. Idealnie pasuje do delikatnego codziennego makijażu, lubię też nakładać go na szminki, by dodać wargom cudownego blasku. Zapach, w jaki wyposażono serię Chic Gloss to tzw. zapach biszkoptowy, tudzież ciasteczkowy. Zadbano o naprawdę miło kojarzącą się kompozycję, znacznie lepszą, niż tą, którą pamiętam ze Sweet Berry. Nowością też jest formuła - tym razem firma Pierre Rene proponuje nam błyszczyk o żelowej konsystencji! Dla mnie lip gloss żelowy góruje nad tradycyjnymi konsystencjami - nie dość, że nie zlepia ust, to cechuje się większą trwałością. Otula wargi taką warstwą, która nie rozmazuje się, ale przy okazji nie "obciąża". Aplikator zastosowano pluszowy, mięciutki i dość duży, co mi odpowiada, ponieważ np. przy błyszczykach AVONu muszę z dziesięć (nie przesadzam!) razy aplikować, by pokryć usta; a tu wystarczą dwa pociągnięcia.


Za taką jakość, za taką wydajność i za taką cenę (blisko 11 zł) warto go poszukać, jak nie w drogerii, to skorzystajcie ze sklepiku marki - tam zawsze pełny asortyment, często korzystne promocje... Naprawdę, przebija wiele droższych błyszczyków (chociażby taki Golden Gloss z YSL), a kosztuje grosze.
W świecie makijażowych blogów dużą popularnością cieszy się konkurs u Kosmetycznej Hedonistki zorganizowany we współpracy z Glazel Visage. Najlepsza uczestniczka zostanie ambasadorką tej wyjątkowej marki. Choć wszyscy już wytypowali pewniaka (mnie notabene też zauroczyła praca Ani Chwieralskiej :-)), to generalnie przyznam, iż poziom przedsięwzięcia jest naprawdę wysoki i co najmniej kilka blogerek godnie reprezentowałoby firmę Glazel. Postanowiłam pokazać Wam moją propozycję, ponieważ nie każdy z Was widział ją na fanpage'u. Przy okazji możecie ją podserduszkować na Makeup Geek. :-)

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, paleta Astor by Heidi, paletka Pierre Rene Quattro (Blue Sky), eyeliner Rimmel Gel Eyeliner, kajal Hashmi, kredka FM Automatic Eye Pencil (Frozen Grey), rzęsy Donegal, mascara Pierre Rene Hi-Tech, bronzer W7 Honolulu, róż z palety Sephora, rozświetlacz Technic High Lights, konturówka Pierre Rene Lip Matic (02), lakier do ust MIYO Big Bang Gloss (Lady Spy)

Po chwilowej ciszy, wracam do Was też "recenzyjnie". Na ten moment chcę się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami odnośnie rozświetlacza marki Technic kryjącego się pod tendencyjną nazwą High Lights.


Pewnie wiele z Was, widząc ten produkt ma wrażenie, że gdzieś coś takiego widziało... Słusznie, Technic swój rozświetlacz wykonał na wzór i podobieństwo benefitowskiego High Beam. Podobne nazwy, podobne czcionki, identyczne wręcz opakowanie, na dodatek obydwa kosmetyki są w płynie. Niestety, nie miałam jeszcze przyjemności sprawdzić, jak jakościowo mają się do siebie, (ale od razu można powiedzieć, iż dzieli je przepaść cenowa; High Lights kupimy za plus-minus 10 złotych, a za Benefita trzeba dać około 140 złotych), zatem skupię się na faktycznych możliwościach wyrobu angielskiego Technica.


Z nalepki ze spodu opakowania można się dowiedzieć, iż recepturę rozświetlacza opracowano w Wielkiej Brytanii, ale sam produkt wytwarzany jest w Chinach. Identycznie zatem sprawy się mają jak z produktami Sleek. Jakkolwiek nie razi typowo azjatyckim aromatem, pachnie raczej delikatnie pudrowo. Kosmetyk ma posłużyć dwa lata od chwili otwarcia, ale mi się wydaje, że będę go zużywać w nieskończoność. :-) Jest okropnie wydajny! Stosuję go od czerwca, przy wieeeelu makijażach, do pełnego konturowania (szczyty kości policzkowych, środek nosa i pod nosem, broda, środek czoła) a dotąd ubyła znikoma ilość! Na dodatek nie ściera się, charakteryzuje się trwałością.


Małe rozczarowanie wzbudzić może rozcapierzony pędzelek, niewykluczone jednak, że tylko w mojej partii tak się trafiło. Nie odbiera to natomiast ani krzty funkcjonalności rozświetlacza High Lights. I tak z pędzelka nakładam go na wierzch dłoni, a stamtąd palcem aplikuję na wybrane partie twarzy. Naprawdę wystarczy malutka ilość, by wykonturować nim buzię. Niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciu, jak wygląda, gdy jest roztarty, ale uwierzcie - zero brokatu, lecz taki pożądany efekt tafli, "jak z Photoshopa". ;-) Ze względu na jego różowawy odcień ze srebrnymi drobinkami idealnie podpasuje chłodnym typom urody, ale na ciepłych również nie wygląda źle. O cenie już wspomniałam na samym początku - warta grzechu. A dostępność? W Polsce tylko i wyłącznie Internet.
Zaczynając przygodę z blogiem nawet nie przechodziło mi przez myśl, by kupować jakieś dodatkowe ulepszenia sprzętowe. Jednak wraz z rozwojem rośnie apetyt na serwowanie Wam coraz lepszych materiałów. Dlatego z czasem czułam coraz mniejszą satysfakcję ze zdjęć uwieczniających makijaże. Co prawda jestem ogromnie dumna z mojego zdolnego A., który wdrażał niekiedy niecodzienne metody na robienie jak najlepszych fotografii mając do dyspozycji jedynie Sony Alpha a37 (ktoś tu może mi zarzucić, że skoro posiadam lustrzankę, to nie mam co narzekać, ale zdjęcia makeupów oświetlane lampą błyskową są według mnie nieładne, a wieczorem inaczej nie dało się działać). Podaję nazwę modelu mojego pstrykacza, bo co trochę dostawałam pytania jakiego sprzętu używam. W zasadzie owe pytania to najlepszy komplement dla starań mojego Ukochanego. Jednakże byłam bardzo zależna od światła dziennego - pogoda pochmurna = gorsze zdjęcia. Latem szło jednak gorszą aurę przetrwać, bo następnego dnia przyszła rekompensata w postaci pięknego słoneczka. Natomiast teraz dzień staje się coraz krótszy, niebo coraz bardziej zasnute chmurami... Stwierdziłam, że to najwyższy czas, by kupić lampę pierścieniową, wszak, szanujący się bloger makijażowy posiada takową. :-) Oto pierwsze podrygi z nią z nowym makijażem. ;-)

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, paleta Sleek Snapshots, cień Inglot Freedom System, paletka Pierre Rene Quattro (Blue Sky), eyeliner Rimmel, złoty eyeliner Ingrid, kajal Hashmi, rzęsy Top Choice, mascara Pierre Rene Hi-Tech, bronzer W7 Honolulu, róż z palety Sephora, rozświetlacz Technic High Lights, konturówka Pierre Rene Lip Matic (02), szminka AVON 24k Ultra Color Rich (Golden Petal)

Podoba się? To może serduszko na MakeupGeek? Będzie mi miło! :*
Zrobiłam makijaż jesienny, ale to nie oznaka, że wpadam w jakąś zadumę. Przecież mój makeup jest wesoły, bo kolorowy! Przygotowałam go na konkurs u Justyny. Tematyka przedsięwzięcia traktuje o powitaniu jesieni, dlatego chciałam odwzorować piękno tego okresu - złociste, brązowe, czerwonawe i rudawe liście. Oliwkowa zieleń na dolnej powiece symbolizuje tą roślinność, co jeszcze nie zmieniła barwy. Jeśli się Wam podoba moja praca, tutaj możecie to wyrazić. ;-)

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, paleta Sleek Acid, paleta Astor by Heidi, paletka Pierre Rene Quattro (Mystic Brown), brązowa kredka Sephora, eyeliner Hi-Tech Pierre Rene, rzęsy Essence, mascara Hi-Tech Pierre Rene, kajal Hashmi, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz Technic High Lights, róż z palety Sephora, szminka Sleek True Color (Peaches & Cream), błyszczyk Pierre Rene Chic Gloss (27 - Melody Brown)

Jeśli czytacie mojego Facebooka, wiecie, iż w zeszłą sobotę miałam przyjemność brać udział w warsztatach Pierre Rene, które odbyły się w Tuczempach koło Jarosławia. Spotkanie zaplanowano w dwóch częściach. Chwilę po godzinie 14:00 zaczęła się oficjalna pogadanka, czyli szeroko rozumiane przybliżenie wiedzy na temat marki. Historię Pierre Rene w pigułce opowiedziała dyrektor Agnieszka de Lubicz Szeliska. Czy wiecie, że dawniej w Polsce dostępne były produkty szwedzkiej firmy Pierre Robert, a następnie polski dystrybutor wykupił receptury z warunkiem małej zmiany nazwy przedsiębiorstwa produkującego kosmetyki na ich podstawie? Tak powstało Pierre Rene, marka, która upiększa kobiety od 1993 roku.
Później nadszedł czas na omówienie oferty Pierre Rene, czym przede wszystkim zajęła się niezastąpiona na cotygodniowym Dyżurze Wizażysty, p. Marzenka Okoń do spółki z p. Iwonką Pieknik. Najciekawszym punktem tej części spotkania były nowości. A uwierzcie, marka zaskoczy nas prawdziwymi ciekawostkami! Rusza nowa, "elegancka" linia cieni do powiek i żelowych błyszczyków nazwana Chic. Poza tym, pojawią się nowe mascary - w tym taka wyczarowująca efekt sztucznych rzęs! Seria Hi-Tech, w której skład dotychczas wchodziły eyeliner w pisaku i mascara, wzbogaci się o kajal. Zupełną nowością (dopiero za jakiś czas trafi na drogeryjne półki) jest cielista kredka o naprawdę, naprawdę idealnej miękkości (uwierzcie mi na słowo, dotykałam ^^). Natomiast młodsza siostra Pierre Rene, czyli MIYO ostatnio zawiera w swoich szeregach lakier do ust i kolejny tusz do rzęs będący idealnym uzupełnieniem makijażu smokey eye. Większość produktów właśnie już sobie testuję i póki co jestem szczerze zachwycona!
Na koniec części oficjalnej sprawdzono quizem, ile z wykładu zapamiętali słuchacze. Ci, co udzielili poprawnych odpowiedzi, zostawali nagradzani wybranym przez siebie lakierem piaskowym. Za chwilę wszyscy udaliśmy się do pobliskiego lasku, by tam nieco się posilić czymś z rusztu i zintegrować. Międzyczasie każda uczestniczka miała obowiązek oddać się zabiegom pielęgnacyjnym na dłonie i twarz wykonywane przez... mężczyzn! Tak, w sobotę to panowie dbali o urodę pań. :-)
Jeśli jednak chodzi o wizaż, w Pierre Rene nieocenione są pod tym względem kobiety. Dlatego do p. Marzenki i p. Iwonki sznurkiem ustawiały się panie, by oddać się w ręce specjalistek. Ekspertki cały czas były też do naszej dyspozycji, jeśli chodzi o uzyskanie cennej porady i rozwianie wszelkich makijażowych wątpliwości.
Dla urozmaicenia międzyczasie odbywał się konkurs na najpiękniejsze paznokcie z cennymi nagrodami do wygrania. Na specjalnym stanowisku pełnym lakierów zebrały się wokoło uczestniczki próbujące swoich sił. Było ciężko stworzyć coś precyzyjnego, ale liczyła się dobra zabawa i zaangażowanie.
Sobotnie spotkanie z marką Pierre Rene dostarczyło mi mnóstwo pozytywnych wrażeń, które będę niejednokrotnie przywoływać w myślach. Poznałam sympatycznych ludzi, dowiedziałam się sporo ciekawych rzeczy - spędziłam cudownie czas! Wiem, że ostatnio pojawiło się parę okazji do zgarnięcia zaproszeń na takie warsztaty - jeśli tylko macie możliwość, starajcie się o nie zawalczyć. Warto!
Widziałam, że wiele blogerek zgłosiło się do konkursu makijażowego organizowanego przez Golden Rose. Z inspiracją pawim oczkiem sama postanowiłam się zmierzyć. Uwielbiam, gdy w makijaż można wpleść wiele barw i jeszcze to tak ładnie ze sobą współgra - w końcu pióra tego przepięknego ptaka również zachwycają swoimi kolorami. Troszkę ubolewam, że przejście z brązowego pod brwią robi się żółtawe, a w rzeczywistości było limonkowe. Ale wierzę, że ten szczególik nie odbiera w Waszych oczach wartości mojemu "malunkowi". :-)

 

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, paleta Sleek Snapshots, paleta Sleek Sunset, cień podwójny Nouba (62), brązowa kredka Sephora, eyeliner Rimmel, kajal Hashmi, mascara Pierre Rene Hi-Tech, rzęsy Top Choice, bronzer W7 Honolulu, biała kredka IsaDora Inliner Kajal, róż z palety Sephora, rozświetlacz Technic High Lights, konturówka Pierre Rene Lip Matic (02), szminka Golden Rose Ultra Rich Color Lipstick (54), błyszczyk Golden Rose Shimmer Gloss (52)

Na koniec mała przypominajka o głosowaniu na mnie, ponieważ bardzo zależy mi, by wygrać, a bez Waszej pomocy zwycięstwo jest niemożliwe. :-) Kliknijcie w poniższą grafikę, otworzy Wam się zdjęcie, które należy skomentować słowem "głosuję". Dziękuję! :*



Przyznam się Wam, że wśród moich paletek prawie nietknięte są wszelkie zgniłe zielenie. Dlatego myśl pod tytułem "czas je nieco poruszać" zainspirowała mnie do wykonania makijażu z użyciem kilku odcieni "koloru nadziei". Niektórzy pewnie stwierdzą, iż jesień za pasem, a ja tworzę iście wiosennie. Zaznaczam więc, że u mnie kolorów nie zabraknie także zimą! :-)

Kosmetyki: paleta Sleek Acid, cienie z palety Sephora, paletka Pierre Rene Quattro (Blue Sky), cień Inglot Sprint Super Star (88), eyeliner Rimmel, biała kredka IsaDora, rzęsy Donegal, mascara Pierre Rene Hi-Tech, bronzer W7 Honolulu, róż z palety Sephora, rozświetlacz Technic High Lights, konturówka Pierre Rene Lip Matic (02), błyszczyk AVON Idealny Pocałunek (Succulent Fuchsia)

Kochani, udało mi się dostać do finałowej dziesiątki w plebiscycie na "Makijażowy Blog Roku 2013" organizowany przez E-Makeupownię. Aby zwyciężyć, proszę Was o oddawania na mnie głosów do 25 października tu. Wystarczy jedynie napisać komentarz o treści "GŁOSUJĘ". Będę Wam bardzo wdzięczna, całym serduszkiem dziękuję za wspacie! :*

Dobra, było spokojniej, to znowu wracam do mocniejszego makeupu. Jeszcze nie prezentowałam takiego makijażu z całą pomalowaną na czarno powieką ruchomą, dlatego należało tego spróbować. Takie mocno podkreślone oko wcale nie musi być mroczne, jeśli zadba się o odpowiednie towarzystwo dla niego. Jako, że niedawno pokazywałam dość "czarny" makijaż ze srebrem (klik), to pozwoliłam sobie na ukochane złotko. :-) Tak w ogóle dziś pierwszy raz od wieeelu lat nie wybierałam się na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego, gdyż mnie to już nie dotyczy. Dziwne uczucie. ;-)

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, eyeliner Rimmel, kajal Hashmi, mascara Hi-Tech Pierre Rene, rzęsy Essence, kredka AVON SuperShock Gel Eyeliner (Golden Fawn), róż W7 Africa, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz High Lights Technic, szminka Pierre Rene Hydra Elegance (Nude Velvet), błyszczyk Golden Rose Shimmer Gloss (52)

Jeśli śledzicie mojego Facebooka, to zapewne dobrze wiecie o konkursie, który zorganizowałam razem z przegenialną fotograf Pauliną Elceser ze Studio Fotografii Artystycznej ZOOM. Do wygrania była profesjonalna sesja z moim wizażem. Jedną ze zwyciężczyń została Kasia Mnich, rewelacyjna w roli modelki. :-) Planując jej zdjęcia zdecydowałyśmy się na stylizację rodem z balu halloweenowego. Więcej fotografii odnajdziecie tutaj, a poniżej taka mała próbka.