Malując innych na różne okoliczności zauważyłam, że obok brązów i beżów, stonowane róże i fiolety są najczęściej zamawianymi kolorami na powiekach. Te barwy świetnie podbijają większość tęczówek i nadają świeżości spojrzeniu, dlatego jeśli jeszcze nie miałyście się okazji do tego przekonać, warto wypróbować na sobie.

Zapraszam więc na prosty tutorial makijażu idealnego na wieczór - jest błysk i rozświetlenie, jest powiększenie oka, ale nie ma kreski, więc ten makeup nie należy do najtrudniejszych i nie wymaga szczególnej precyzji. Poćwiczymy natomiast blendowanie.

      1. Ciemnym głębokim fioletem (ZOEVA) traktuję dolną powiekę. Największe skupisko koloru ma się znaleźć w linii rzęs.

2. Następnie tym samym cieniem dokładnie przyciemniam zewnętrzny kącik górnej powieki i umieszczam go też w załamaniu, rozblendowując go.

3. By fiolet delikatniej zanikał, rozcieram go z brudnym różem (ZOEVA).

4. Większość efektu w tym makijażu daje przepięknie połyskujący pigment (Inglot), który trafia na pozostałą część powieki ruchomej.

5. Wewnętrzny kącik warto dodatkowo rozświetlić szampańskim cieniem (Essence).

6. Linię wodną maluję cielistą kredką (NYX). Jeszcze do tego dokładam porządną ilość mascary (Lovely). Doklejam też sztuczne rzęsy (Born Pretty Store). Gotowe!


KOSMETYKI: pomada Anastasia Beverly Hills Dipbrow Pomade - Medium Brown; cienie ZOEVA Smoky Palette - Elegant Chaos, Dust&Memories; pigment Inglot - 22; cień Essence Eyeshadow - Dance All Night; kredka NYX Wonder Pencil - Light; mascara Lovely Pump Up; rzęsy Born Pretty Store - 20874; klej DUO
PĘDZLE: Makeup Addiction Cosmetics - Tapered Crease; ZOEVA - 227 Luxe Soft Definer, 230 Luxe Pencil, 235 Contour Shader


Ostatnio Makeup Geek opublikował kolejny tutorial mojego autorstwa - makijaż z zielenią, ale ta zieleń to nie taka oczywistość... Jest to bowiem pigment duochrome, który poblaskuje na turkus i bordo. Natomiast ja go położyłam na czarną bazę, w ten sposób odsłaniając jeszcze jedno jego oblicze.

Zdjęcia pochodzą sprzed pół roku i prawdę mówiąc wyleciało już mi z głowy, że dostarczałam taki tutorial ekipie MUG. W ciągu tych kilku miesięcy wprowadziłam małe modyfikacje w łapaniu oka na zdjęciu, a także zmienił się sposób podkreślania brwi, więc nietrudno się domyślić, że trochę te zdjęcia kłócą się z moimi obecnymi wymaganiami co do własnych publikacji. :-) Mimo wszystko, postanowiłam pokazać Wam te fotki.

1. Pędzelkiem typu kulka aplikuję cień Creme Brulee w załamanie powieki i wzdłuż całej dolnej powieki.

2. Pogłębiam cieniowanie w załamaniu chłodniejszym i nieco ciemniejszym brązem Barcelona Beach.

3. Ciemnym brązem Mocha jeszcze dodatkowo pogłębiam załamanie, tworząc płynny gradient.

4. Czarnym eyelinerem w żelu Immortal pokrywam całą powiekę ruchomą.

5. W miejsce eyelinera, który stworzył nam bazę, wklepuję pigment Insomnia.

6. W wewnętrzny kącik oka umieszczam waniliowy cień Vanilla Bean.

7. Przyciemniam też czarnym cieniem Corrupt dolną linię rzęs.

8. Wracam do eyelinera Immortal, którym maluję kreskę i wypełniam linię wodną.

9. Tuszuję rzęsy i doklejam Ardell Demi Wispies. Gotowe!




Użyte produkty: pomada Anastasia Beverly Hills Dipbrow Pomade - Medium Brown, cień Ardell Brow Defining Powder - Mink Brown, NYX Wonder Pencil - Light, cienie Makeup Geek - Creme Brulee, Barcelona Beach, Mocha, Vanilla Bean, Corrupt, pigment Makeup Geek Pigment - Insomnia, eyeliner Makeup Geek Gel Liner - Immortal, mascara L'Oreal Volume Million Lashes So Couture So Black, rzęsy Ardell - Demi Wispies, klej DUO, szminka Bourjois Rouge Edition Velvet - Pink Pong
pędzle: Makeup Addiction Cosmetics - Duo Fibre Blender, Tapered Crease, ZOEVA - 230 Luxe Pencil, 231 Luxe Petit Crease, 315 Fine Liner, Nanshy - Flat Definer, Inglot - 13P

 


Cut crease jest techniką makijażu oka, która polega na mocnym odcięciu granic pomiędzy kolorami w miejscu załamania powieki. To jest wspólny mianownik wszystkich tego typu makeupów, choć może przybierać różne formy.

Na pewno nie należy do łatwych rodzajów makijaży, ponieważ łączy w sobie elementy graficzne z ładnymi roztarciami, często trzeba manewrować pędzelkiem na niewielkich obszarach. Ładne cut crease wymaga czasu, ale wyglądać może pięknie na każdą okazję, dlatego zachęcam Was wszystkie do lekcji. :-)


      Ściętym pędzelkiem rysuję graficzną linię w załamaniu powieki. Użyłam do tego ciemnobrązowego cienia (Makeup Geek), który natychmiast delikatnymi ruchami roztarłam.















      Teraz tym samym cieniem, ale już innym pędzelkiem, intensyfikuję natężenie koloru w załamaniu.






 







      Granicę roztarcia cieni na powiece nieruchomej wysubtelniam musztardowym cieniem (Makeup Geek).













      Następnie brzoskwiniowy cień (Anastasia Beverly Hills) nakładam na całą powiekę ruchomą. Dbam o charakterystyczne dla cut crease odcięcie w załamaniu, zatem stosuję do tego płaski i owalnie ścięty pędzelek, by zrobić to precyzyjnie.











      Ciemny brąz, który używałam na początku trafia teraz na powiekę dolną.















      Wewnętrzny kącik delikatnie rozjaśniam matowym beżem (Makeup Geek).














      Ciemnobrązowym eyelinerem (Anastasia Beverly Hills) maluję kreskę. Traktuję też nim linię wodną, ale jeśli wolicie delikatniejszy efekt, użyjcie cielistej kredki.












      Urozmaicam mój makijaż złotą kreską wykonaną złotym pigmentem (Sugarpill + Duraline).














      Dokładnie tuszuję rzęsy (MIYO) i przyklejam pasek sztucznych (Eyemimo). Gotowe!














 
 

UŻYŁAM: podkład Make Up For Ever HD – N120, korektor Catrice Liquid Camouflage – Porcelain
puder Kryolan Anti-Shine, konturowanie Anastasia Beverly Hills Contour Kit, pomada Anastasia Beverly Hills Dipbrow Pomade – Medium Brown, cienie Makeup GeekMocha, Chickadee, Mirage, cień Anastasia Beverly Hills Shadow Couture – Spoiled, eyeliner Anastasia Beverly Hills Waterproof Creme Color – Sable, pigment Sugarpill Loose Eyeshadow – Goldilux, Inglot Duraline, mascara MIYO Must Have, rzęsy Eyemimo – NTR06 + klej DUO, kredka do ust Pierre Rene Lip Matic – 07
PĘDZLE: Makeup Addiction Cosmetics – Precision Shader, Tapered Crease, Smudge; Nanshy – Angled Detailer; Makeup Geek – Defined Crease; ZOEVA – 230 Luxe Pencil, 315 Fine Liner


Firmę ZOEVA można niewątpliwie określić jako jeden z największych hitów kosmetycznych ostatnich sezonów. Każda linia pędzli schodzi jak na pniu, podobnie rzecz ma się z paletami cieni. Od 11 stycznia będziemy mogły nabyć nową kolekcję Spectrum Collection, która tym razem jest bardziej rozbudowana: w jej skład wchodzą pędzle, trzy palety cieni do powiek i trzy palety róży do policzków.

Niestety póki co pędzli nie posiadam, ale chciałam się z Wami podzielić moimi odczuciami na temat palet Cool Spectrum i Pink Spectrum. Otrzymałam je tuż przed świętami od firmy, od tamtej pory namiętnie je magluję, zatem jestem w stanie szczerze i merytorycznie o nich się wyrazić.




Mimo, że opakowania wyglądają się elegancko, to jednak przykra sprawa z ciągłym odbijaniem się palców na matowej, gumowanej powierzchni. Taka uroda tej serii i trzeba będzie często palety przecierać, by prezentowały się czysto i schludnie. Poza tym opakowania cechuje solidność (wykonane z mocniejszej tektury) i fakt, że nie zajmują dużo miejsca.


Najpierw przejdę do palety cieni Cool Spectrum (SWATCHE NA INSTAGRAM | FACEBOOK). Prawdę mówiąc jak patrzę na zdjęcia całej kolekcji, ten wariant podoba mi się najmniej. Jednak jestem fanką cieplejszych barw, a srebra i szarości to kolory, po które zdecydowanie najrzadziej sięgam w makijażu.


Patrząc na tych piętnaście cieni, część bardzo mi się podoba i dzięki temu ciągle sięgam do Cool Spectrum, a część kolorów pewnie będzie traktowana przeze mnie po macoszemu. Na pewno ciągle zużywam cienie neutralne - czerń, brąz, beż, biel. Podobają mi się też fiolety i sosnowe zielenie. Natomiast nie należę do fanek wszelkich cieni ze srebrnym podbiciem - a takie tu właśnie są brązy czy róż.


Cienie oceniam jako dobrze napigmentowane i łatwe we współpracy. Nie osypują się (z wyjątkiem złota, które kruszy się zapewne z powodu zawartości większych drobinek brokatu). Po całym dniu noszenia na oku nie tracą na intensywności i nie rolują się.


Zawsze doceniam przemyślany dobór kolorów i wykończeń, tak też jest tym razem. To co jest potrzebne w macie do wykonania ładnego makijażu oka znajduje się w tym zestawie, a nie zabraknie też czegoś na urozmaicenie - są więc cienie perłowe i satynowe, ba, nawet znalazł się jeden cień duochrome!


Przejdę teraz do Pink Spectrum (SWATCHE NA INSTAGRAM | FACEBOOK). W środku skrywa cztery kolory różowych róży w cieplejszych i chłodniejszych odcieniach. Dla każdego coś miłego. :-) W obrębie jednej palety można wybierać między intensywnym, cukierkowym wariantem, a delikatnym, idealnym dla bladych cer efektem. Jeden kolor został wzbogacony o subtelną drobinkę, tworząc ostatecznie satynowe wykończenie. Natomiast reszta to maty.


Kolory są tak bardzo uniwersalne i pasują do większości cer, dlatego myślę, że to będzie moja obowiązkowa paleta róży w kufrze. Mając taki set pod ręką, szybko dobiorę odpowiednią barwę na policzki klientki. Oczywiście nie tylko wizażystom polecam takie rozwiązanie - te z Was, które po prostu lubią różnorodnie dobierać sobie makijaż, mogą zwrócić na nią uwagę.


Róże mają aksamitną, delikatną konsystencję. Nakładają się równomiernie, nie tworząc nieestetycznych plam i smug. Tak jak cieniom, długie godziny na twarzy im niestraszne - po 12 godzinach policzki nadal są podkreślone.


Za cztery dni Spectrum Collection zawita do sprzedaży, wówczas będzie wiadomo, w jakiej cenie będą poszczególne produkty (w tej chwili nie posiadam konkretnych informacji). Jestem przekonana, że nowości spotkają się z ciepłym przyjęciem wśród fanek makijażu. Zwłaszcza, że zapanowała większa różnorodność i każdy może dobrać jakąś kombinację dla siebie.