Dzisiaj zostałam zaskoczona miłą wiadomością. Chwilę po tym, jak światło dzienne ujrzał najnowszy numer magazynu "E-Makeupownia", wpadł mi on w łapki. Ku mojej wielkiej uciesze dostrzegłam makijaż wykonany przeze mnie w szóstym numerze gazetki! Jakiś czas temu na fanpage'u "E-Makeupowni" znalazła się informacja, iż można wygrać publikację. Należało przesłać nieprezentowaną nigdzie wcześniej propozycję makijażu sylwestrowego. Jeśli chodzi o makeupy, a zwłaszcza wieczorowe, to "jestem na to jak na lato". :-) Nie mogłam przepuścić takiej okazji. I udało się! By obejrzeć artykuł, odsyłam do przejrzenia czasopisma on-line. A tutaj odsyłam po przyznawanie mi serduszek uznania. :-)

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, cień z palety The Balm Balm Jovi (rem), cienie Inglot Freedom System (329, 337, 353), cień Nouba Quattro Eyeshadow (607), pyłek Mariza Brilliant (Migoczący Fiolet), kajal Hashmi, tusz do rzęs Oriflame Giordani Gold Volume Delight Mascara, rzęsy Donegal, bronzer W7 Honolulu, róż z palety The Balm Balm Jovi (Don't you want me?), rozświetlacz z palety The Balm Balm Jovi (Solid Gold), szminka AVON Idealny Pocałunek (Caressing Coral)
Choć tytuł wskazywałby, że napiszę Wam recenzję cieni MUG, to jednak nic bardziej mylnego. Planowałam co prawda sporządzić taki tekst, ale od kiedy pracuję, to wracam dość późnymi porami. Również weekendy przestają być dla mnie momentem odpoczynku - albo trudnię się praktykami w rzeszowskich Douglasach (niby to "tylko" 7 godzin na dany dzień, ale w moim wypadku dochodzi sprawa dojazdów i tak jestem zajęta od piątej rano do dwudziestej pierwszej wieczorem), albo jadę do szkoły do Krakowa. Jak widać, brakuje mi czasu... Ale prędzej czy później recenzja się ukaże! :-) Na dziś stworzyłam takiego kolorowego cudaka, utrzymanego w konwencji wieczorowej. Tego typu looki lubię tworzyć najbardziej! Jeśli podzielacie moją sympatię do takich makijaży, będę wdzięczna za serduszka.

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, cienie Makeup Geek (Unicorn, Poolside, Appletini), cień Inglot Freedom System (353), eyeliner Maybelline Eyestudio Lasting Drama (Intense Black), kajal Hashmi, rzęsy Essence, mascara Oriflame Giordani Gold Volume Delight Mascara, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz Solid Gold z palety The Balm Balm Jovi, szminka Maybelline Color Sensational (Berry Beautiful)
Od kilku sezonów jesiennych króluje trend na burgundowe (tudzież "w kolorze wina") usta. Taka ciemna szminka wzbudza kontrowersje, ale suma sumarum zaskarbia sobie coraz więcej zwolenniczek. Jakoś dziwnym trafem dotychczas nie robiłam makijażu z udziałem "burgund lips", choć pomysł chodził za mną od dawna. Wreszcie się za niego wzięłam i mam nadzieję, że z pozytywnym w Waszym odczuciu efektem. :-) Swoje uznanie możecie wyrazić serduszkami na Makeup Geek.

Kosmetyki: cienie Inglot Freedom System (349, 353, 391), paleta Make Up Academy Glitter Ball, eyeliner Maybelline Eyestudio Lasting Drama (Intense Black), kajal Hashmi, rzęsy Essence, mascara Oriflame Giordani Gold Volume Delight Mascara, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz Solid Gold z palety The Balm Balm Jovi, szminka AVON Ultra Color Rich (Matte Crimson)

No to teraz, po ostatnim deficycie, uzupełniam braki w recenzjach. :-) Zapewne wszyscy znają eyeliner w żelu z Maybelline. Zwykło się już nawet mówić, że jeśli żelek, to albo płacimy więcej za Bobbi Brown, albo wydajemy oszczędniej wybierając Maybelline właśnie.


Pomimo, że temat tego linera został wzdłuż i wszerz poruszony, ja chętnie dołożę "swoje pięć groszy". Co prawda porównania z legendarnym Bobikiem jeszcze nie posiadam, ale mogę powiedzieć, że wszelkie zachwyty nad maybellinowskim wyrobem są według mnie uzasadnione.


Eyeliner kupujemy w takim kartoniku; z każdej strony zabezpieczonym naklejką, której nienaruszony stan daje pewność, iż żadne niepowołane rączki nie grzebały w nim przed naszym zakupem. Do linera zapakowanego w słoiczek (notabene bardzo solidnego i ładnego, bo z matowego szkła) dołączony został pędzelek. Z tego co wiem, nie każdemu on odpowiada, lecz według mnie pozwala na malowanie zarówno grubych, jak i cienkich kresek.


Cechuje się długotrwałością, co zresztą napisano na pudełeczku. Prawdę mówiąc nie sprawdzałam jego wytrzymałości w pełni obiecywanym wymiarze, ponieważ mi wystarczy, że faktycznie nienaruszony sobie trwa na powiece od samego rana, aż do wieczornego demakijażu przed pójściem spać. Nic nam nie blednie i nie rozmazuje się w trakcie.


Pędzelek - jak już wspomniałam - jest odpowiedni do malowania kresek o różnej grubości, kwestia opanowania. :-) Fajnie, że pomyślano o aplikatorze. To, że niektórzy posiadają swoje ulubione pędzelki do żelowców, nie oznacza, iż każdy takiego faworyta posiada. Dlatego rozwiązanie z dołączaniem w pakiecie takich rzeczy jak najbardziej popieram i doceniam. Choć należę do tych, co mają swój sprawdzony pędzelek do kresek, to jednak czasami z niego korzystam. Nie rozcapierzył się, widać, iż jakościowo jest całkiem OK.


Gdzieś przemknęło mi przed oczami parę opinii, iż eyeliner z czasem w słoiczku zamienia się w skałę. Mi póki co nic takiego się nie stało, stosuję go od kilku tygodni. Najważniejsze, że na powiece szybko zasycha, dzięki czemu gdy maluję osoby z np. opadającą powieką, nie boję się, że kreska się odbije i zrujnuje makijaż, nad którym właśnie pracuję.


Przedtem używałam eyeliner w żelu od Rimmel, to nie dość, że ta czerń trochę sobie bledła, to na dodatek należało z nim pracować na naprawdę cienkich warstewkach, inaczej kosmetyk wysychał godzinami... A jak cienkie warstewki, to i cienie od spodu lubiły prześwitywać. Z linerem Maybelline taki problem nie występuje.


W "normalnych" warunkach kosztuje około 30 zł, ja go dorwałam na promocji w Rossmannie za 20 zł. Dostępność, wiadomo - generalnie chyba nikt nie uskarża się na problem z kupieniem kosmetyków Maybelline, wszak to jedna z najpopularniejszych marek na świecie. Zatem polecam wybrać się do najbliższego sklepu kosmetycznego, by go nabyć, jeśli szukacie fajnego tuszu do kresek.
Dzisiaj odpuszczam sobie recenzję, ponieważ zwyczajnie brakuje mi czasu, by ją napisać. Od kilku dni mam pracę, w której na dobry początek spędzam czas do dość późnych godzin, a z rana muszę po prostu wyszykować to i owo. Na szczęście widzę jakieś przesłanki na to, że nieco uda mi się zwolnić i co kilka dni malować na potrzeby bloga, bo ja inaczej sobie nie wyobrażam! Na pasję zawsze musi się znaleźć czas, inaczej (wyolbrzymiając nieco) stracę sens egzystowania. ;-) Makijaż na dziś to tradycyjne smoky eye. Jak się Wam takie coś widzi, to chętnie przyjmę serduszka.

Kosmetyki: cienie z palety Sephora, cienie Inglot Freedom System (329, 337, 353), cień Nouba Quattro Eyeshadow (607), kajal Hashmi, eyeliner Maybelline Eyestudio Lasting Drama Eyeliner (Intense Black), mascara Oriflame Giordani Gold Volume Delight Mascara, rzęsy Essence, bronzer W7 Honolulu, róż z palety The Balm Balm Jovi (Don't you want me?), rozświetlacz z palety The Balm Balm Jovi (Solid Gold), konturówka Maybelline Color Sensational Lip Liner (132 - Sweet Pink), pomadka z palety The Balm Balm Jovi (Milly)
Ech, okres halloweenowy już za nami. Najbardziej sprzyjający do twórczego wyżycia się czas dopiero za rok, ale nie czuję, bym chciała zwolnić makeupowego tempa. :-) Ostatnio zgromadziłam trochę kolorówkowych dobroci i aż się proszą, by je wprowadzić do makijaży. Dlatego tak czynię dziś - maluję tym, co niedawno przybyło do mojej kosmetycznej kolekcji. Przede wszystkim chciałam pokazać w akcji paletkę Balm Jovi marki The Balm. Jeśli to, jak ten makijaż prezentuje ten set podoba Wam się, będzie mi miło otrzymać serduszka.

Kosmetyki: cienie z palety The Balm Balm Jovi (Iron Maid-in, Alice Copper, Adagio, Moderato, rem), eyelinery Makeup Geek (Amethyst, Mystic), kajal Hashmi, rzęsy Essence, mascara Oriflame Giordani Gold Volume Delight Mascara, bronzer W7 Honolulu, rozświetlacz z palety The Balm Balm Jovi (Solid Gold), róż z palety The Balm Balm Jovi (Don't you want me?), konturówka Maybelline Color Sensational Lip Liner (132 - Sweet Pink), pomadka z palety The Balm Balm Jovi (Milly)

Choć mam zdecydowanie już dużo (by nie powiedzieć "za dużo", bo jednak tu od przybytku głowa nie boli :-)) palet z cieniami to obok takich cudeniek jak produkt marki The Balm nie potrafię przejść obojętnie.


Zapewne większość z Was słyszało o tej amerykańskiej firmie głównie dzięki rozsławionemu rozświetlaczowi Mary Lou Manizer. Prawdę mówiąc sama miałam na niego chrapkę i zamierzałam kupić, ale gdy dowiedziałam się, iż w ofercie The Balm istnieje paletka z odpowiednikiem wspomnianego highlightera tylko występującego pod nazwą Solid Gold, to stwierdziłam, iż wolałabym zapłacić troszkę więcej i posiadać przy okazji cały zestaw.


Znakiem rozpoznawczym produktów The Balm są jedne z najciekawszych opakowań w całym światku kosmetycznym. Zazwyczaj utrzymane w pin-upowej konwencji, to tu natomiast mamy paletkę inspirowaną muzyką rockową. Bardzo przykuwa oko i jest tak piękna, że prawdę mówiąc żal było mi ją rozpoczynać. Do tej pory skrzętnie dbam, by jej nie zabrudzić. :-) Nazwy kosmetyków to terminy zaczerpnięte z rockowego nurtu, w większości nieznacznie zmodyfikowane.


"Obudowa" paletki została wykonana z solidniejszej tekturki. Balm Jovi dzieli się na dwie "sekcje", mające swoje indywidualne magnesowe zamknięcia. Pierwsza część zawiera lusterko oraz kosmetyki suche - dwanaście cieni, rozświetlacz i róż. W drugiej znajdują się pomadki. Odseparowanie w tym wypadku to świetne rozwiązanie, ponieważ co się nam lekko pyli przy nabieraniu pędzelkiem nie dostanie się do szminek.


Cienie (w liczbie dwunastu sztuk) zostały zachowane w dość klasycznej kolorystyce. Mamy beże, odcienie fioletu, brązy, złota, srebra, zieleń, itd. Na próżno szukać tu krzykliwych barw, ale wśród tej dwunastki zawarto według mnie całą kwintesencję palety idealnej! Moje uznanie zaskarbił nie tylko dobór kolorów (jakkolwiek trzeba podkreślić, że zachowano równowagę pomiędzy jasnymi i ciemnymi; pod tym względem Balm Jovi w żadną stronę nie dominuje, co mi się podoba), ale też zadbanie o obecność kilku wykończeń cieni. Są i metaliczne, i z drobinkami, i matowe. Zatem paletka sprawdzi się zarówno do makijaży dziennych, jak i wieczorowych. Szczególnie do gustu mi przypadły ze względu na swoją nieszablonowość cienie Lead Zeppelin, Alice Copper, The Stroke i rem. Zostały wzbogacone o drobniutkie, delikatne drobinki, które po prostu sprawiają, że efekt ostateczny w postaci gotowego cienia chwycił mnie za serce od pierwszego wejrzenia. I... nie chce puszczać! Cienie delikatnie kruszą się przy dotknięciu pędzla, ale nie osypują się na policzek w trakcie makijażu.

Podobnie jakościowo wypada rozświetlacz, który jest praktycznie taki sam jak Mary Lou Manizer, tylko tutaj mamy go jako Solid Gold i o ponad połowę mniejszej gramaturze, bo czterogramowej, podczas gdy MLM jest sprzedawany w ilości 8.5 g. Dla mnie highlighter z Balm Jovi i tak jest wystarczający, ponieważ zalecam używać go z rozsądkiem, inaczej przesadzony efekt murowany. Delikatne muśnięcie pozostawia efekt upragnionej tafli na skórze. Uwielbiam!

Kolejne brawa idą w stronę różu Don't you want me?. Żadne cegły, żadne róże, lecz piękna, bezdrobinkowa brzoskwinka! <3 Pasować będzie większości cer, prezentuje się atrakcyjnie, nadając licu zdrowego wyglądu.


Teraz przejdę do pomadek, których w palecie jest dwie. Możnaby rzec "tylko" dwie, ale w zasadzie to są najpotrzebniejsze kolory. Milly określam jako typowy kolor większości ust, czyli wypada całkiem neutralnie. Mocniejszy efekt, bardziej wieczorowy i sexy uzyskamy, podkreślając wargi czerwoną szminką Vanilly. Pozostawiają kremowe wykończenie, nie wysuszają ust.


Powyżej dowody na pigmentację. Jak widać, produkt jest naprawdę dobry i godny polecenia. Swoją Balm Jovi otrzymałam od Ukochanego jako niespodziewany podarunek, ponieważ wiedział, że z rozmarzeniem wzdycham do tej paletki. :-) Podoba mi się w niej wszystko - począwszy od designu opakowania na rozmiarze idealnym do torebki kończąc, a po drodze jeszcze mnóstwo superlatyw mogę wymienić. Cena oscyluje w przekroczonej granicy stu złotych, ale warto czaić się na promocje na nie w perfumeriach Marionnaud (to jedyny punkt stacjonarny, gdzie można zaopatrzyć się w produkty The Balm). Z powodzeniem znajdziecie ją również w czołowych drogeriach internetowych.